wtorek, 12 grudnia 2017

Lala przez duże L

Grudzień to magiczny miesiąc z niepowtarzalną w całym roku atmosferą. Dla mnie to najgorętszy czas w roku. Przygotowanie domu do nadchodzących Świąt, czyli prozaiczne sprzątanie i pełne szaleństwa dekorowanie domu. Z ubieraniem choinki czekamy do niemal ostatniej chwili. Ten czas wykorzystujemy z Młodzikiem na tworzenie własnoręcznych dekoracji. 
Grudzień to czas dla mnie bardzo pracowity ze względu na ilość tworzonych przeze mnie własnoręcznie prezentów. Listę podarków tworzę już w październiku. Dzięki temu mam wystarczająco czasu na ich spokojne tworzenie. W tym roku wygląda to trochę inaczej. Z uwagi na Maleństwo znacząco ograniczyłam czas robótkowy a wcześniejszy plan został znacznie uszczuplony. I tak wykorzystując każdą wolną chwilę zrobiłam z Cotton Light Dropsa Lalę przez duże L. Ma ponad 30 cm, i jest największą lalką zrobioną przeze mnie do tej pory. 



Na koniec Lala z Maleństwem, dla ukazania proporcji😃


Do napisania.

wtorek, 14 listopada 2017

Krasnal w pasiastym ubranku.

Zrobiłam go już jakiś czas temu, na specjalne zamówienie. Miałam wzorować się na zdjęciu znalezionym przez przyszłą posiadaczkę, gdzieś w necie. Starałam się żeby moja wersja była jak najbardziej zbliżona do okazanego oryginału.
Krasnal w pasiastym ubranku.


 Zrobiłam go z Cotton Light Dropsa, używając głównie trzech kolorów: jasnej szarości, błękitu i ecru oraz minimalnej ilości koloru czarnego na oczy. Poproszono mnie, żeby krasnal był w wersji bardzo bezpiecznej (żadnych koralików) dlatego oczy zrobiłam z włóczki. Użyłam szydełka 3,5 mm HH. Wypełniłam jak zawsze antyalergiczną włókniną.


Jeszcze jedno zdjęcie na koniec: krasnal z profesjonalną etykietą i stempelkiem 😉



wtorek, 17 października 2017

Sweterek pudełkowy

Zachwyciły mnie sweterki typu pudełko widziane w sieci. Zrobiłam więc sobie własny. Wzór jest całkowicie mój własny, wymyślany w trakcie robienia. Tworzenie własnej koncepcji jest fajną zabawą, choć nie pozbawioną momentów frustracji gdy trzeba pruć spory kawałek, bo to co jest na drutach to jednak nie to. 
Koncepcja sweterka miała opierać się na prostej, prostokątnej formie korpusu, dopasowanych rękawów i dekoltu w łódkę. 

Zrobiony jest z mięciutkiego akrylu. Użyłam metody bezszwowej, która zaoszczędza sporo późniejszej dłubaniny. 
Rękawy długości 3/4. Zarówno rękawy jak i u dołu sweterka podwinęłam dzianinę, tak by ładnie wyglądały od spodu. Usztywniło to też te części sweterka. Podłożenie wykorzystałam do ewentualnego wplecenia sznurka gdyby zachciała mi sie inna forma sweterka, bardziej sportowa, ściągana na dole i przy rękawach.

sobota, 30 września 2017

Ochraniacze na pasy w foteliku samochodowym

Przedstawiam poniżej opis, wspomagany zdjęciami, jak wykonać ochraniacze na pasy do fotelika dziecięcego.
Żeby wiedzieć czego dotyczy opis, przedstawiam efekt końcowy.


Każdy fotelik samochodowy posiada ochraniacze na pasy. Ponieważ nasz fotelik krążył tu i ówdzie, to gdy do nas powtórnie trafił, był bez jednego ochraniacza na pasy. Trzeba było uzupełnić braki, uszyłam więc nowe.
Materiały z których korzystałam, to kawałek flaneli, fizelina z podszewką (pozostał mi spory kawałek po szyciu płaszczyka), lamówka bawełniana.
Opis wykonania:
Każdy element należy zrobić dwa razy.
Flanelę składamy na pół. Przy linii zgięcia odrysowujemy kształt ochraniacza. Jeśli ktoś nie ma na wzór, to należy narysować jajowaty kształt (tylko połówkę) o długości ok. 12 cm i szer. w najszerszym miejscu ok. 6 cm. Uważam, że dużo łatwiej jest narysować polówkę kształtu i go wyciąć uzyskując równy element złożony na pół, niż narysować cały kształt idealnie symetryczny.



Wycięty element z  flaneli po rozłożeniu.


Następnie odrysowałam flanelowy element na wypełnieniu ochraniaczy. U mnie była to wspomniana fizelina.


Następnie sfastrygowałam ze sobą obie części, przygotowując je do przeszycia. Uprzednie sfastrygowanie zapobiega przesuwaniu elementów które mamy zamiar zszyć ze sobą. Następnie przeszyłam całość na maszynie ściegiem prostym oraz ściegiem zygzakowym po zewnętrznej krawędzi, zabezpieczając w ten sposób materiały przed siepaniem.


Obcięłam nadmiar materiały, robiąc to jak najbliżej ściegu zygzakowego. Przeszyłam ściegiem prostym robiąc dwie linie pikowań, żeby dodatkowo zabezpieczyć materiały przed przesuwaniem i ewentualną deformacją kształtu. Przymocowałam lamówkę bawełnianą, starając się, by zakryć nią wcześniejsze przeszycia.



Następnie przyszyłam lamówkę ściegiem prostym. 
Kolejny krok polega na złożeniu naszego jajowatego elementu wzdłuż dłuższej krawędzi i zszycie go, na długości ok. 5 cm po przeciwnej stronie złożenia, pozostawiając otwór na pas. Nasz ochraniacz ma "otulać" pas bezpieczeństwa. Poniżej uszyte dwa ochraniacze, gotowe do założenia na pasy. 

Może komuś przydadzą się powyższe wskazówki. Miłego szycia i do napisania. 

wtorek, 29 sierpnia 2017

Miś Biało-Czerwony

Kolejna wersja misia dla chłopca. Tym razem miał być w barwach narodowych.
Tak powstał Miś Biało-Czerwony:


Dane techniczne:
Wykonałam go szydełkiem nr 3,00, przy użyciu włóczki Drops Cotton Light (50% bawełna, 50% poliester) w kolorach: jasny szary, czerwony i biały. Wypełniłam, jak zawsze, antyalergiczną włókniną (jedynie uszy  nie są wypchane, żeby lepiej się układały). Oczy zrobiłam z dwóch koralików.

Czapeczka jest zdejmowana. 
Miś bez czapeczki:


I jeszcze zdjęcie samej czapeczki, która ma otwory na uszy i daszek:


Do napisania.



niedziela, 27 sierpnia 2017

W wolnym czasie ... 40

W nawiązaniu do akcji Cała Polska Czyta Dzieciom Panie Irena Koźminska i Elżbieta Olszewska napisały książkę "Wychowywanie przez czytanie".
O pozytywnym wpływie czytania na rozwój człowieka, wie chyba każdy. Czytanie rozwija wyobraźnię, uczy empatii, kształtuje świat wartości, ułatwia rozwiązywanie problemów oraz pomaga poznać samego siebie. To tylko niektóre z zalet jakie płyną z czytania książek. Czytanie dziecku dodatkowo przyczynia się do umacniania swoistej z nim więzi, gdy pośredniczymy w odkrywaniu przez niego świata ukrytego w stronicach książek. Codzienne czytanie może stać się rytuałem, na który dziecko czeka z niecierpliwością.
Mniej więcej tyle o zaletach czytania wiedziałam intuicyjnie, jako osoba której czytano, która czyta sobie i komuś. Bardzo sobie cenię wieczorne  chwile z Młodzikiem, kiedy po wieczornej toalecie, leży słodko w łóżeczku i czeka aż poczytam mu książeczkę. Przyznaje, że nie zawsze robię to z należytym entuzjazmem, a czytając po raz kolejny ulubioną bajkę Młodzika trudno wykrzesać mi zaangażowanie w odpowiednią narrację, jak za pierwszymi kilkoma razami, ale się staram 😏. Mina Młodzika kiedy mu czytam jest bezcenna. Widać wszystkie emocje, które przeżywa. Pozbawienie Go tego elementu dnia, jest dla Niego wielką karą.
Książka "Wychowywanie przez czytanie" uzmysłowiła mi kilka rzeczy, o których nie zdawałam sobie sprawy. 
Po pierwsze destrukcyjny wpływ telewizji i gier komputerowcy na rozwój dziecka. Wiem, że nie powinno się oglądać zbyt wiele telewizji, czy to dziecko czy dorosły. Miałam problem z określeniem ile to jest zbyt wiele. Na chwilę obecną ograniczamy Młodzikowi oglądanie telewizji do jednej bajki (przeważnie pół godzinnej) bądź jednego programu edukacyjnego dla dzieci. W sobotę pozwalamy mu grać na tablecie (godzinę). W niedzielę urządzamy sobie kino domowe, podczas którego puszczamy mu bajkę pełnowymiarową, jest popcorn i specjalnie stworzone bilety. Prawie jak w kinie. Czy to zbyt restrykcyjne? Nie sądzę, zwłaszcza że zauważyliśmy tylko pozytywne aspekty w jego zachowaniu. 
Bardzo irytują mnie niektóre kanały telewizyjne dedykowane dzieciom, gdzie bajki lecą na okrągło, bez żadnej przerwy pomiędzy kolejnymi bajkami.Nie ma wtedy szans na bezproblemowe wyłączenie telewizji, gdy mały brzdąc widzi, że kolejna bajka już leci. I może tak siedzieć na okrągło, jednak niewiele pamiętając z tego maratonu. Kiedyś mnie dziwiło, że obejrzawszy kilka odcinków np.Bolka i Lolka, Reksia czy Pantolliniego (mieściły się w ustalonych przez nas 30 minutach), Młodzik pamiętał bardzo niewiele, a poszczególne historie mu się myliły. Wtedy zrzucałam to na karb rozkojarzenia. Do czasu przeczytania przytaczanej pozycji.
Autorki piszą, że oglądanie przez dziecko ciągu bajek, powoduje zanik pamięci krótkotrwałej. Dlatego dziecko przeważnie nic nie pamięta z tego co oglądało. Brzmi strasznie, prawda? Mnie to zmroziło, bo niestety idealnie wpisywało się w naszą sytuację. Jednak gdy kilka bajek w bloku półgodzinnym, zmieniliśmy na jedną bajkę, która trwała nawet dłużej, problem zniknął. Młodzik nie miał już problemu z opowiedzeniem co oglądał i opowiadał historie z detalami. 
"Wychowywanie przez czytanie" jak dla mnie jest niezwykle wartościowa. Zawiera wiele przykładów destrukcyjnego wpływu telewizji i gier komputerowych, ale nie nawołuje do zupełnego ich zaprzestania. Autorki starają się wskazać drogę jak mądrze korzystać z tych nieodłącznych elementów współczesnego świata. 
Uzmysłowiły mi, jak wielka odpowiedzialność leży po stronie rodzica, przy wyborze odpowiedniej lektury, czy bajki dla dziecka. Przedstawiły elementy popularnych obecnie bajek dla dzieci, które mogą mieć na nie  negatywny wpływ poprzez używane w nich słownictwo, agresywne zachowanie postaci, itd. Oglądając niektóre z tych bajek wcześniej ( nauczeni doświadczeniem oglądamy bajki pełnometrażowe sami, zanim pościmy Młodzikowi - nie wszystkie przechodzą nasza rodzicielska kontrolę) nie zauważyłam sytuacji wskazanych przez autorki. Po przeczytaniu książki dopiero je dostrzegłam. 
Jak dla mnie ta pozycja to kopalnia wiedzy , tłumacząca wiele zachowań dzieci. Warto ją przeczytać, żeby lepiej zrozumieć nasze pociechy i odpowiednio reagować.
Na końcu książki są wypisane pozycje literatury odpowiednie dla dzieci w różnym wieku. Bardzo przydatny element. Zwłaszcza że wydawało mi się, że na niektóre Młodzik jest za mały. Zaryzykowałam, przeczytałam i zdziwiłam się w dojrzałym podejściu mojego Synka do trudnych spraw.
Bardzo polecam przeczytanie książki "Wychowywanie przez czytanie".

Do napisania.

czwartek, 24 sierpnia 2017

Poszewka na poduszkę - opis i zdjęcia

Poszewka na poduszkę jest wspaniałą bazą do wielu szyciowych projektów.  Przedstawiona przeze mnie forma jest jedną z najłatwiejszych do uszycia, a jej niewielkie modyfikacje pozwolą zmienić uszyty kwadrat w torbę na zakupy, kosmetyczkę, bluzkę, co tylko podpowie nam fantazja. Szycie dla form opartych o kwadrat, czy prostokąt będzie co do zasady takie samo.



Poniżej opis i zdjęcia jak uszyć poszewkę na podusię.


Wszystkie czynności wykonujemy po lewej stronie materiału.

Jeżeli na danym rodzaju materiału pracujemy po raz pierwszy, dobrze jest go wyprać i uprasować przed krojeniem. Dzięki temu unikniemy niespodzianki skurczenia lub rozciągnięcia gotowego wyrobu po praniu.

1. Mierzymy poduszkę, dla której docelowo będzie przeznaczona powłoczka. 
2. Do wymiarów, które otrzymaliśmy dodajemy 1,5-2 cm po obu bokach i 4 cm na górę tkaniny, na obszycie otworu powłoczki.
3. Składamy materiał na pół, lewą stroną na wierzchu, wzdłuż szerszego brzegu.
Mój blat roboczy okazał się zbyt krotki, by zmieścił się na nim cały materiał po złożeniu. Ponieważ bardzo ważne jest aby punkt złożenia tkaniny nie przesuwał się (od niego robimy pomiary) spięłam tkaninę w miejscu złożenia spinaczem biurowym (na górze, środku i dole), uważając by nie zmarszczyć materiału. Można też zrobić to szpilkami lub nicią.


4.Następnie odmierzamy odpowiednią długość tkaniny mierząc od miejsca złożenia. Mierzymy także szerokość tkaniny (pamiętając o dodaniu 1,5-2 centymetrów do szerokości po obu bokach  i 4 cm na końcu wymaganej długości). Zaznaczamy (używam kredy krawieckiej) co kilka centymetrów. Ja dodatkowo rysuję linię łącząca zaznaczone punkty, żeby łatwiej było mi fastrygować, ale nie jest to konieczne.

5. Fastryguję w zaznaczonym miejscu, przeplatając nić dosyć blisko siebie, tak żeby nie mieć problemu z utrzymaniem prostego ściegu przy późniejszym szyciu. Można zaznaczyć miejsce szycia szpilkami, ale mi znacznie lepiej szyje się po nici, a w razie konieczności odłożenia robótki, nie ma problemu, że szpilka się odczepi. 

6. Przeszywamy po fastrydze ściegiem prostym, dwa boki tkaniny. Ścieg prosty kończymy w odległości 4 cm od przewidywanego otworu podszewki. Dzięki temu będziemy mogli swobodnie wywinąć materiał przy wykonywaniu obszycia otworu.

                           


7. Odcinamy rogi powłoczki, przy linii złożenia materiału.


8. Następnie przeszywamy oba boki ściegiem zygzakowym (chyba że posiadamy owerlock), w celu zabezpieczenia materiału przed siepaniem.  Ten ścieg wykonujemy do samej krawędzi tkaniny.  Ścieg zygzakowy powinien być wykonany możliwie najbliżej ściegu prostego.


9. Obcinamy nadmiar materiału, po bokach podszewki. Tniemy jak najbliżej ściegu zygzakowego, uważając by go nie naruszyć. Dzięki temu nie będą nam przeszkadzały żadne nitki w trakcie użytkowania poszewki.


Przechodzimy do obszycia otworu powłoczki.

10. Zabezpieczamy przed siepaniem krawędzie tkaniny ściegiem zygzakowym.
11. Jeżeli wsześcniej zaznaczyliśmy 4 dodatkowe cm, od rzeczywistej długości poduszki (jezeli nie to zaznaczamy teraz), wywijamy materiał w miejscu zaznaczenia. Oczywiście po lewej stronie tkaniny. Następnie przyszywamy obszycie ściegiem prostym do powłoczki, jak najbliżej ściegu zygzakowego. Dzięki temu, jezeli otwór poszewki sie uchyli, bedzie widać materiał po prawej stronie.


Jeżeli nie chcemy, aby szew przytwierdzający podłożenie do boków powłoczki był widoczny, można obszycie przyszyć ręcznie tzw. ściegiem niewidocznym, który sprawdza się zwłaszcza w szyciu odzieży. W tym celu wbijamy igłę pod jedną lub dwie nitki tkaniny bazowej ( w zależności od grubości tkaniny, tak by nie poprzerywać nitki) a następnie przeciągamy nitkę przez materiał podłożenia (można przeciągnąć przez nitki szwu zygzakowego) wbijając igłę w kierunku przeciwnym. Powstanie coś na kształt pętelki, która zabezpieczy podłożenie przed wywinięciem i będzie praktycznie niewidoczny po prawej stronie uszytku. 




12. Pozostaje przyszyć tylko troczki, bądź wykonać dziurki na guziki. Szyjąc powłoczkę dla Młodzika zawsze korzystam z opcji troczków, gdyż guziki go uwierają, gdy poduszka w czasie snu niekontrolowanie zmienia swoją pozycję. Do wykonania troków użyłam bawełnianej tasiemki, którą przed siepaniem zabezpieczyłam przeszywając ręcznie zawinięte końcówki.


Poszewka gotowa.
Mam nadzieję że opis i zdjęcia okażą się przydatne. 
Za wszelkie uwagi, zwłaszcza dotyczące przejrzystości opisu, będę wdzięczna.

Miłego szycia i do napisania. 





niedziela, 20 sierpnia 2017

W wolnym czasie ... 39

W końcu sięgnęłam po "Walkirie" Paula Coelho. Nie wiedzieć czemu, omijałam ją, choć dostrzegłam ją na bibliotecznej półce już dawno temu. 
Książka jest pełna przemyśleń i drogowskazów życiowych typowych dla twórczości Coelho. Autor opowiada w niej o doświadczeniach które go spotkały podczas podróży, którą odbył w towarzystwie żony, w  poszukiwaniu tytułowych Walkirii i ich nauki, aby nawiązać kontakt ze swoim Aniołem. 
Bardzo dużo Autor nawiązuje do swoich wcześniejszych doświadczeń, które opisał w innych swoich książkach. Opisana historia zapewne dostarczy wielu informacji o duchowej drodze autora (Coelho pisze w pierwszej osobie, więc czytelnik pozostaje w nieświadomości w jakim stopniu to co czyta jest fikcją a  w jakim stopniu prawdą). 
Sama historia mnie nie zauroczyła. Daleko jej do moich ulubionych pozycji autora. Nie będę oryginalna jeżeli powiem że są to "Alchemik", "Weronika postanawia umrzeć" i "Podręcznik wojownika światła". 
Jeżeli ktoś jest wielbicielem twórczości Coelho, nie powinien omijać tej pozycji, chociażby ze względu na poznanie ciągłości drogi jaką przemierza autor i przemian jakie w związku z tym są jego udziałem. W końcu nie wiadomo do czego będzie nawiązanie w kolejnych pozycjach. 
Jednak nie poleciłabym tej książki do przeczytania, jako pierwszej pozycji tego autora. Zdecydowanie bezkonkurencyjny pozostaje "Alchemik", który rozbudzi chęć do poznania twórczości P. Coelho. Kolejną pozycją autora którą polecam jest "Weronika postanawia umrzeć" która daje dużo do myślenia nad tym co jest dla nas prawdziwie cenne w obliczu możliwości utraty tego wbrew naszej woli. Jako wisienkę na torcie polecam "Podręcznik wojownika światła" - zbiór niezależnych, a przy tym spójnych refleksji i wskazówek na temat naszych wyborów. Często do niej wracam i wciąż znajduję coś dla siebie. 

Do napisania.

środa, 16 sierpnia 2017

Niemowlęce buciki sernikowo-malinowe

Buciki dla niemowlaka (roz. 0-3 miesiące), wykonane na drutach, w kolorach przypominających sernik z malinami.


Użyłam wełny DROPS Baby Merino (100% wełny merynosa). Tej samej, z której zrobiłam wcześniej ażurowy sweterek . Robiłam na drutach 3,25 i szydełkiem 3,00 (szydełko jest potrzebne tylko do wykonania pętelki na guziczek). Zużycie włóczki wyszło niewielkie: różowy (nr.07) 8 gr i żółty (nr.04) 5 gr. Do tego jeszcze 4 guziczki.
Wzór z którego korzystałam to Saartje's Bootees dostępny za darmo na Raverly.

Wzór nie jest skomplikowany i buciki robi się bardzo przyjemnie. Przy tej wielkości efekty widać niemal od razu. 
Korzystałam z danych podanych przez autorkę wzoru. Z mojej próbki, w porównaniu do wymiarów podanych we wzorze, różnica była tylko kilku oczek (ze wzoru wychodził większy). Wolałam zrobić minimalnie większe niż mniejsze. 

Zupełnie inaczej podeszłam do wykonania bucików. Robiłam metodą bezszwową, w okrążeniach. Może to więcej pracy niż wykonywanie robótki w rzędach (zwłaszcza dodawanie i odejmowanie oczek w takim maleństwie), ale po pierwsze od razu widać kształt i wielkość udziergu, a po drugie nie trzeba go później zszywać. To plusy dla dziewiarki. Dodatkowo maluszka nie uwiera żaden szew, ani w podeszwie, ani przy pięcie. 
Jeśli ktoś będzie robił te buciki, to proponuję wykonać je metodą bezszwową, w okrążeniach.
Autorka wzoru zastosowała ścieg francuski do całości robótki. Ja wykorzystałam go pod sam koniec, przy zmianie koloru i do paseczków (części wykonane żółtą wełną). Dzięki temu brzegi bucików i paseczki się nie zwijają. Do części bazowej (z różowej wełny) użyłam ściegu dżersejowego (pończoszniczego).

Tak powstał słodki komplecik:


Ponieważ wełny nadal zostało wcale nie mało, to pewnie powstanie coś jeszcze sernikowo-malinowe.

Do napisania.




sobota, 12 sierpnia 2017

W wolnym czasie... 38

Tym razem coś dla dzieci. 

Seria o Nudzimisiach. Wszystko zaczęło się, gdy pewien chłopiec wołał głośno "nudzi mi się". Na jego nieświadome wezwanie stawił się Nudzimiś Hubek, który pomógł mu pokonać nudę, oraz wiele innych problemów. 

Autor Rafał Klimczak posiłkując się tytułowymi Nudzimisiamu porusza tematy istotne dla dzieci wieku przedszkolnego np. o tym jak dziecko idzie do przedszkola i czuje się samotne, o tym czy musimy robić to co wszyscy, choć nam się to nie podoba, czy o dzieleniu się z innymi. Stanowią dobrą bazę do dalszej rozmowy na poruszany temat. Do Młodzika łatwiej trafiały przytaczane argumenty np. w kwestii jedzenia, gdy usłyszał je w opowiadaniu o Tadku niejadku. Taki podwójny autorytet😉.  
Atutem przedmiotowych książek jest też kulturalny język, grzeczne dialogi głównych bohaterów,  oraz promowanie właściwych postaw tj. współczucie, pomoc innym czy honorowe zachowanie.

Książek jest kilka: Nudzimisie, Nudzimisie i przyjaciele, Nudzimisie i przedszkolaki, Szymek w krainie nudzimisiów, Nudzimisie idą do szkoły, Nudzimisie na wakacjach, Opowieści z krainy nudzimisiów oraz Przygody nudzimisiów. 
Jak dotąd przeczytaliśmy Nudzimisie, Nudzimisie i przedszkolaki oraz Przygody nudzimisiów. Korzystamy z zasobów naszej Miejskiej Biblioteki, więc jak tylko pojawi się na półkach kolejna pozycja z tej serii od razu wypożyczamy ją. Młodzik przypomina mi o tej pozycji, przy każdej wizycie w Bibliotece.

Kilka razy słyszałam jak Młodzik, tuż po skończonej lekturze woła cicho "nudzimisię" rozglądając się trwożnie wokoło, czy czasem się jakiś nie pojawi. Magia książki i wyobraźni młodego człowieka 😊
Bardzo polecam dla dzieci w wieku przedszkolnym.

Na koniec mała zapowiedź do kolejnego udziergu:


czwartek, 10 sierpnia 2017

Sweterek sernikowo-malinowy w wersji mini

Lody sernikowo-malinowe to pierwsze skojarzenie, gdy spojrzałam na schnący sweterek (serwują takie w najlepszej lodziarni w moim mieście). W końcu jest upalne lato, a w taką pogodę moje myśli często krążą wokół czegoś zimnego.


Sweterek jest w wersji mini, czyli na ok. 56 cm. Zrobiłam go z DROPS Baby Merino. Świetna włóczka, bardzo sprężysta i mięciutka. Zużyłam 78 gr. koloru żółtego (04) oraz różowego (07) 1gr.

Namęczyłam się nad sweterkiem niesamowicie. Ale nie dla tego, że był jakoś niesamowicie skomplikowany. Po prostu spodobał mi się wzór Dropsa. Zrobiłam przepisową próbkę i przeszłam do dziergania. Opis wzoru zupełnie nie dla mnie. Jakoś nie mogłam zrozumieć co czytam i nawet sporządzenie własnoręcznych notatek z przekładek z polskiego na nasze nie pomogła. Jakieś zaćmienie umysłu, albo bardziej adekwatnie do pogody, przegrzanie zwojów. Po męczeniu się, pruciu, męczeniu stwierdziłam że zrobię po swojemu. Posiłkowałam się jedynie rozmiarem zastosowanym w tym wzorze. Cała reszta to moja inwencja twórcza. Miało być słodko i  dziewczęco.
Sweterek jest robiony bez zszywania. Najpierw zrobiłam do pachy w rzędach, następnie każdą z części oddzielnie tzn. lewy przód, tył, prawy przód odejmując jednocześnie odpowiednią ilość oczek na podkrój pachy i kształtując dekolt. Przód ozdobiłam wzorem ażurowych kwiatków, by zyskał więcej delikatności. Następnie wykonałam rękawy, pobierając na nie oczka bezpośrednio z boków swetra. Na końcu wykonałam ścieg francuski na dole swetra, pilnując pożądanej długości sweterka. To by właściwie wystarczyło, ale chciałam dodać coś lekko różowego, żeby pasowało do większości dziewczęcych rzeczy i obrobiłam krawędzie półsłupkami łańcuszka, z tym że na dole zastosowałam podwójny rządek. Do tego dwa guziczki i sweterek gotowy. 
Pozostało mi półtora kłębka żółtej wełny i prawie cały różowy ilość wystarczająca na jeszcze jeden udzierg w wersji mini. Będzie musiał być robiony z doskoku bo Młodzik zamówił już sweterek dla siebie, dopuszczając jedyne słuszne kolory: czerwony (strażacki), granat (wojenny)  i ewentualnie kolory z palety moro (wiadomo czemu). Eh, ci mężczyźni :)
Jeszcze rzut oka na wzór kwiatowy:


Zostawiłam sobie szczegółowe notatki z wykonania tego sweterka, więc gdyby ktoś chciał, to umieszczę dokładną instrukcję (nie będzie uwzględniała wersji z pruciem;).

Do napisania.

sobota, 5 sierpnia 2017

W wolnym czasie... 37

Dawno nie pisałam o tym co czytałam i oglądałam, a trochę tego było. Książki kupuję rzadko. Przeważnie są to książki do których wiem, że sięgnę więcej niż jeden raz czyli najczęściej jakieś poradniki czy książki kucharskie. Te ostatnie też zaczęłam ograniczać, bo czasami tracę umiar. Dobrym ograniczeniem jest ilość wolnego miejsca na półce z książkami. To mój wyznacznik potrzeb książkowych. Wszelkie potrzeby czytelnicze staram się zaspokajać w Miejskiej Bibliotece Publicznej. Przeczytane, oddane i nadal miejsce jest na półce. I nie boli rozczarowanie, że wydało się sporo na coś co żałuje się że przeczytało i nie straszy na półce taki wyrzut sumienia.
Dziś słów kilka o trylogii "Kwiat paproci" Katarzyny Bereniki Miszczuk. 
Przeczytałam dwa tomy: 1- "Szeptucha", 2 - "Noc Kupały". Są to powieści fantastyczne, nawiązujące do mitologi i podań słowiańskich. Autorka przenosi nas w swoich książkach w świat, w którym nowoczesność nam znana miesza się z zabobonami i wierzeniami świata dawno przebrzmiałego, pełnego słowiańskich bóstw. 
Tom 1 "Szeptucha"podobał mi się. Wartka akcja, ciekawie wykreowany świat. Odniosłam wrażenie, że historia bohaterów stanowi jedynie pretekst do przedstawienia mitologi słowiańskiej. 
Mnie skłoniła do wgłębienia się w temat, bo stwierdziłam że dużo lepiej znam mitologię grecką czy rzymską a o naszej nie wiem prawie nic. Zaległości nadrobiłam. 
Wracając do książek. Wszystko zainteresowało mnie na tyle, że nie mogłam doczekać się przeczytania tomu 2. Niestety, przeczytawszy "Noc Kupały" rozczarowałam się. Autorka zmieniła zupełnie proporcje. Na główny plan wysunęła historię głównych bohaterów, całą resztę traktując po macoszemu. Jakby autorka straciła pomysł na ciąg dalszy. 
Podsumowując, pierwszy tom świetny, drugi rozczarowuje, trzeci przeczytam, żeby mieć pełny obraz całości. Z nadzieją, że autorka pozytywnie mnie zaskoczy.

Do napisania.

środa, 2 sierpnia 2017

Trochę błysku i koloru

Dostałam zasłonki należące wcześniej do mojej Babci. Orginały z lat 70, niemal nieużywane, z charakterystycznym kwiatowym wzorem.

kwiatek przed zmianą

Pasowałyby mi idealnie gdy nie kolor. Zabrakło w nich fioletu. Cóż było robić? Dorobić.

kwiatek po zmianie
Nadruk pokryłam haftem w kolorze lawendy i wrzosu, a środek żółtym. Dodałam jeszcze kilka malutkich cekinek dla błysku.  Zazwyczaj nie lubię cekin, dżetów i wszystkiego co się błyszczy. Zdecydowanie wolę matowe barwy. Jednak tym razem dało to fajny efekt, który widać ile razy promienie słońca padną na zasłonkę.

Jeszcze zdjęcie w czasie pracy, zasłonka na tamborku:

piątek, 28 lipca 2017

Fartuszek podomowy

Nie lubię sprzątać w ubraniach, w których wychodzę z domu. Jedynie wracając z pracy pozbywam się swojego służbowego "uniformu" na rzecz czegoś wygodniejszego, w czym w każdej chwili mogę wyskoczyć na dwór. Przebieranie się w ubrania "po domu'' inne niż te, które zakładam wychodząc z niego, uważam za stratę czasu, bo ile razy można się przebierać. No, chyba że wiem, że nie wyjdę tego dnia z domu i spędzę czas na sprzątaniu, ale to zdarza się bardzo rzadko. Potrzebowałam czegoś do narzucenia na siebie, gdy krzątam się po domu i co łatwo można zdjąć, gdy zachodzi taka potrzeba. Tak powstał fartuszek podomowy.


Uszyłam go z resztek dwóch tkanin tego samego rodzaju, różniących się jedynie wzorem: muchomory i matrioszki. Wykrój zrobiłam sama. To właściwie same prostokąty: ramiona, część górna (na szerokość biustu), część środkowa (na szerokość bioder) oraz część dolna (taka sama na szerokość jak część środkowa). Przód i tył jest taki sam. Całość połączona jest paskami ramion i wkładana przez głowę.
Projekt fartuszka:


Poszczególne części wykroju:


Boki fartuszka nie są ze sobą zszyte, a wiązane na tasiemki. Tasiemki umieściłam w tunelikach, które zrobiłam obszywając część środkową fartuszka. Dzięki tasiemkom można regulować jego dopasowanie do sylwetki.


 Fartuszek chroni ubranie przed przypadkowym ubrudzeniem, łatwo się go zdejmuje i ma fajny wzór. Dużo bardziej mi pasuje niż oferowane w sklepach fartuszki w groszki, z dziwnej tkaniny. Mając w perspektywie noszenie czegoś w czym czułabym się jak z poprzedniej epoki, czyli niekomfortowo, wolałam uszyć sobie sama. Jestem zadowoloną posiadaczką takiego innego fartuszka i pozbyłam się kolejnego zalegającego materiału.

Do napisania.

piątek, 21 lipca 2017

Chusta Aeolian Elizabeth Freeman skończona

Moja chusta  Aeolian Elizabeth Freeman ukończona. Trwało to długo, bo robiłam z przerwami, a wrócić do przerwanej robótki nie jest łatwo. Jestem bardzo zadowolona choć była to kopciuszkowa robota. Cieniutka nitka (Ariadna 30x4, kol. 0000) i całe mnóstwo koralików. Ale warto było się trudzić. Pierwszy raz robiłam chustę tych rozmiarów (jest to większa wersja) i tak pracochłonną. Praca nad nią obudziła we mnie chętkę na jeszcze. Wełna już zakupiona, czeka na swoją kolej (a w tej kolejce jest już kilka projektów pilnych). Jestem bardzo zadowolona z efektu, zwłaszcza z użycia kolorowych koralików. Dzięki nim chusta nie jest taka patetyczna, a artystycznie elegancka.
Chustę robiłam na podstawie wskazówek Intensywnie Kreatywnej, która krok po kroku pokazała jak wykonać chustę. 

Moja wersja Aeolian Elizabeth Freeman w całej okazałości :)


Tak prezentuje się zamotana wokół szyi:


Jeszcze szczegóły wzoru:

I koraliki wplecione w chustę:


Na koniec zdjęcie z blokowania chusty, które sprawiło mi trochę kłopotu, z powodu jej wielkości:




wtorek, 18 lipca 2017

Torebeczka na robótkę z motylkami

Dawno temu, kiedy jeszcze namiętnie haftowałam krzyżykami, zakupiłam zestaw do haftu. W jego skład wchodził śliczny malutki tamborek (to dla niego skusiłam się na zakup), wzór do wyhaftowania motylków oraz potrzebne pasma muliny i igła do haftu. Oryginalne muliny wykorzystałam dawno temu. Jednak ostatnio podglądając blogi dziewiarek, zapragnęłam chęcią nieodpartą posiadanie torebeczki na robótkę. 

Wykonałam ją z żółtej sztywnej bawełny. Na środku wszyłam motyle. Torba posiada uszy i jest zapinana na rzep. Do celowo(czyli po moim spacerze do pasmanterii, który nie wiadomo kiedy nastąpi) wyposażona zostanie w krajkę, zarówno na górze torby jak i przy obramowaniu haftu. Krajka na górze torby będzie spełniała podwójną rolę: ukryje wszystkie mało doskonałe przeszycia (teraz doskonale widoczne) oraz będzie tunelikiem dla sznurka, który będzie ściągał torebkę, tak by zawartość się z niej nie ulotniła. Niestety moja poprzednia wizyta w pasmanterii nie przyniosła oczekiwanego rezultatu i nic w odpowiednich kolorach nie znalazłam. Ale uparłam się na krajkę więc jeszcze trochę poczekam. W ostateczności obszyję tasiemką:(. Co by nie było użyte, wpis będzie zaktualizowany, o wersję ostateczną. Póki co, nie mogąc się powstrzymać, używam ja w obecnej formie i cieszę oczy motylkami, na inne rzeczy przymykając oko ;).

Jeszcze motylki z bliska:

czwartek, 13 lipca 2017

Miś gotowy do spania

Tym razem wersja przeznaczona dla chłopca. Stąd dobór kolorów: ciemno szara baza i dodatki w kolorze błękitnym i białym.
Oto Miś, miś jest bardzo śpiący dziś:)


Tym razem wyposażyłam Miśka w czapeczkę i bambosze, które mają uszy i oczka.

Miś bez dodatków:
Dodatki bez Misia:

Jeszcze dane techniczne.
Zrobiłam go szydełkiem nr 4,00, przy użyciu włóczki Drops Cotton Light (50% bawełna, 50% poliester) w kolorach: ciemny szary, błękitny i biały. Wypełniłam, jak zawsze, antyalergiczną włókniną (jedynie uszy  nie są wypchane, żeby lepiej się układały). Oczy zrobiłam z dwóch koralików.
Wzór bazy to moja wariacja schematu który pochodzi z anglojęzycznej Mollie Makes 38/2014 , do którego wprowadziłam znaczne modyfikacje. Dodatki to w całości moja kombinacja (choć pomysł inspirowany przepastnym pinterestem).