piątek, 29 kwietnia 2016

Tygrysia podkoszulka

Jest to prezent dla Wymarzonego Męża. Już wręczony, więc mogę go pokazać. Jedyna w swoim rodzaju tygrysia podkoszulka.


Tygryska namalowałam odręcznie,  farbami akrylowymi, które następnie utrwaliłam medium. Tłem jest zwykła bawełniana koszulka.
Przeszła już pranie i prasowanie i nic się z obrazkiem nie stało.


Malując, trzeba pamiętać, że farba moczy tkaninę. Żeby kolor nie pobrudził drugiej strony koszulki, wsadziłam pomiędzy warstwy koszulki, kilka stron gazet i pozostawiłam je do czasu wyschnięcia farby. 

piątek, 22 kwietnia 2016

W wolnym czasie...17

Wolny czas spędzamy z książką podróżniczą Barbary Dmochowskiej "Australia". My, czyli ja i Młodzik. Nie wiem czemu, ale Młodzik jest zafascynowany Australią i to jedyne miejsce do którego mówi, że chciałby pojechać (poza Polską). Choć jak się zastanowić to kangury noszące potomstwo w kieszeni, papugi latające po niebie,  czy złowrogo brzmiący diabeł tasmański mogą fascynować, zwłaszcza dziecko. 
Jesteśmy w trakcie czytania, więc spostrzeżeniami podzielę się jak całą skończymy.


Ponadto, weekend przeznaczam na szycie. Powróciła na warsztat, po długim czasie tunika, z którą pozostało mi trochę pracy: wszycie rękawów i wykończeniówka. Może tym razem uda mi się zakończyć ją w weekend, ten weekend :). 


Ps. Przeczytaliśmy, choć nie całą przy udziale Młodzika (krwawe zderzenie z australijską zwierzyną Mu oszczędziłam). Niestety jak po każdej ciekawie napisanej książce podróżniczej, nasz apetyt na Australię znacznie się wzmógł. Jeśli ktoś chce poczytać o Australii, to polecam.

wtorek, 19 kwietnia 2016

Opaska z sową

Ponieważ aura coraz mniej sprzyja noszeniu czapek, a poranki jednak bywają dosyć chłodne (notorycznie) sięgnęłam po znaną mi alternatywę dla osłonięcia uszu, czyli opaskę. 
Sprawa o tyle była trudna, że ma ją nosić Młodzik, a to znaczy, że musi pozostać w męskiej tonacji. 
Najmniejszy problem był z kolorami. Chciałam, żeby pasowały do aktualnie noszonej kurtki, czyli granat i neonowa żółto-zieleń.
Wzór wybrał sobie sam - sowę. Musiałam wzór rozrysować sama, bo nigdzie nie znalazłam tak wąskiej w barach sówki. Musiała się zmieścić w 12 oczkach. 


Wykonana jest z "Kocurka" na drutach 2,75 mm. Na wierzchniej stronie przykleiłam parę ruchomych oczek, żeby było zabawnie.
Opaska jest dwustronna, zrobiona metodą double knitting. Do spodniej strony nie doczepiałam oczek, ze względu na komfort noszenia, ale w razie potrzeby można odczepić oczka z jednej strony i przykleić z drugiej.

Pierwszy raz robiłam tą metodą. Na początku szło powoli, ale z czasem nabiera się tempa. Kłopot miałam z wzorem zwłaszcza w pierwszych rzędach, ale to podwójne postrzeganie wzoru też jest do opanowania. Zapewne będę tę technikę wykorzystywać przy zimowych szalach, bo efekt jest świetny.

niedziela, 17 kwietnia 2016

W wolnym czasie ... 16

Zaczytuję się w książce Szymona Hołowni "Kościół dla średnio zaawansowanych", wypożyczonej z miejskiej biblioteki (opatrzonej autografem autora). 
Świetna książka. Napisana bez patetyzmu, z dużą dawką humoru. I dystansem (rzadko spotykane podejście przy tej tematyce) do księży i ich owieczek. Idealna pozycja dla tych do których nie zawsze przemawia to co słyszą z ambony, klepane pacierze  jeden po drugim z książeczki, czy "Matka Boska Elektryczna". Mam wrażenie, że to podejście nie całkiem na serio do instytucji Kościoła, paradoksalnie bardzo mu pomoże.
Polecam w wolnym czasie.


Robótkowo się dzieje. Mam cichą nadzieję że w ciągu najbliższych dni skończę kolejny projekt dla Młodzika. Szczegóły wkrótce.


środa, 13 kwietnia 2016

Typ urody - jesień

Nie od dziś wiadomo, że pewne kolory nam służą, a inne nie. Wszystko zależy od typu urody jaki mamy. 
Nie chcę w tym poście dokonywać analizy typów urody. Nie uważam się za eksperta w  tej dziedzinie. Skupię się tylko na tym, o którym wiem więcej niż cokolwiek, z racji tego że dotyczy mnie bezpośrednio, czyli typ jesieni.
Kiedyś, ktoś pogrupował typy urody w cztery zbiory, nazywając je od pór roku. I tak mamy Panią/a (jak mniemam dotyczy to obu płci) zimę, wiosnę, lato i jesień. 
Zakwalifikowanie do którejś z tych grup nie zawsze jest takie proste i oczywiste. Kolory występujące w danej porze roku stanowią ułatwienie ( np. zima ma jasną karnację, czarne włosy i piwne oczy jesień rude włosy, zielone oczy i jasną cerę z piegami), ale to byłoby zbyt duże uproszczenie. I niestety wiele/lu z nas nie mogłoby by się utożsamić z którąś tych grup głównych.
Zagłębiając się bardziej w temat, można się doczytać, że każdą z czterech głównych grup dzieli się na kolejne trzy, wyodrębnione z uwagi na tonację: delikatną, ciepłą czy głęboką (w różnych publikacjach znalazłam rożne nazwy tych podgrup) w zależności od tego do której z pozostałych grup głównych się skłaniamy. 
Jeżeli nie ma się oczywistego typu urody, można dostać kolorowego zawrotu głowy. Jeżeli jest taka możliwość proponuję iść z tym do specjalisty.
Kilka lat temu miałam okazję skorzystać z porad specjalisty od analizy kolorystycznej. Warto było, gdyż ułatwiło mi dobór kolorów w których jest mi lepiej niż w innych. Pani od analizy kolorystycznej miała problem z zakwalifikowaniem mnie do konkretnego typu urody  (wahała się pomiędzy wiosną a jesienią). Stanęło ostatecznie na jesieni. I dobrze bo uwielbiam kolory jakie niesienie jesień, świetnie się w nich czuję i wyglądam (opinia zawsze obiektywnego Wymarzonego Męża:). 
W necie pełno jest zdjęć barw które pasują do jesieni i jej podgrup, więc nie widzę sensu w pokazywaniu ich raz jeszcze. Dobrze jest posiadać taki schemat pasujących nam kolorów i korzystać z niego podczas zakupów. Niuanse pomiędzy niektórymi odcieniami są naprawdę niewielkie, a na nas robią różnice. 
Warto według mnie poświęcić czas na poznanie własnego typu urody, stworzenia własnej bazy kolorystycznej, nie tylko dla  zgrania wyglądu naszego ciała z tym co na niego wrzucamy, ale  też dla naszego samopoczucia.

 Jeszcze dygresja w temacie jesiennego typu urody. Natknęłam się ostatnio w sklepie na podkład przeznaczony dla jesiennego typu urody.


Z tyłu pudełka producent przedstawił ściągę z podstawowej bazy kolorystycznej dla jesieni.

Ps. Post nie jest sponsorowany.
 

niedziela, 10 kwietnia 2016

Nasze podróże małe i duże

Z wiosną zmieniamy tryb egzystencji. Staramy się jak najwięcej spędzać czasu na świeżym powietrzu. Jesteśmy oczywiście ograniczeni obowiązkami zawodowymi, ale nie zmienia to faktu, że po pracy, aż do zmroku staramy się z Młodzikiem przebywać na dworze.
Za to w weekendy mamy więcej czasu i staramy się go spędzić na rozwijających poznawczo wyjazdach.
Dziś rozpoczęliśmy tegoroczny sezon. Początek, mogę stwierdzić, niezwykle udany.

Odwiedziliśmy razem z Młodzikiem Centrum Nauki Kopernik w Warszawie. Wraz z Wymarzonym Mężem byłam tam już kilka lat temu. Młodzik był zachwycony wszystkim, głównie dzięki możliwości dotknięcia wszystkiego. Dawno nie widziałam, żeby był taki rozentuzjazmowany przez prawie trzy godziny i nie stwierdził w połowie że mu się nudzi ( u naszego czterolatka bywa to coraz częstsze). Co ważne dla nas, nie było to tylko ślepe wciskanie guziczków dla samego ich wciskania, ale wyjaśnienia przy eksponatach, które mu czytaliśmy, były na tyle jasne dla niego (czasem tylko z naszym niewielkim komentarzem), także świadomie wiedział poco robi pewne rzeczy. Był i jest pod wielkim wrażeniem i dopytuje czy na pewno tam kiedyś wrócimy. Odwiedzenie tego miejsca to na pewno potwierdzenie sentencji, że "podróże kształcą".

Przy okazji, zajrzeliśmy na Stadion Narodowy, gdzie wystawiona jest największa w Europie makieta kolejowa. Precyzja wykonania i skala robi wrażenie. Zwłaszcza chłopcy, nie tylko mali będą zachwyceni. Jeżdżące pociągi i ruchome pewne elementy np. lekarz który reanimuje, malarze malujący płot czy jedzące kury, są niesamowite. Warto ją zobaczyć. 
Niestety dało się też zauważyć totalną ignorancję zasad, przez niektórych rodziców, którzy nie tylko nie reagowali na swoje pociechy przekraczające taśmę odgradzającą, ale wprost zachęcali dzieci do dotykania niezwykle delikatnych elementów, bez jakiegokolwiek poszanowania dla ich twórców czy innych zwiedzających.

czwartek, 7 kwietnia 2016

Spotkanie z mistrzem

Miałam dziś niepowtarzalną okazję na spotkanie z wybitnym człowiekiem, który jak niewielu na arenie światowej, rozpościera płaszcz ochronny nad pokutującym wobec naszego narodu piętnem antysemityzmu. 
Szewach Weiss.
Starszy Pan, ponad 80 letni, z charyzmą jaką mogłoby mu pozazdrościć niejedno młode ciele. Bystry umysł, cięty dowcip i pełne dobroci nastawienie do drugiego człowieka (pomimo straszliwych przejść spowodowanych działaniami innych ludzi). 
Wielki człowiek.
Niezapomniane spotkanie.

wtorek, 5 kwietnia 2016

Czapka skrzacika

Młodzik (zwany wcześniej Synkiem) nie miał czapki przejściowej, na czas pomiędzy końcem zimy i początkiem wiosny. Czyli nic cienkiego, co by jednak trochę chroniło od zimna. Chciał coś w kształcie czapki skrzata. Coś na kształt czapki skrzata zrobiłam.
Zdjęcie na wiercącym się Młodziku:


Czapka robiona jest w bardzo prosty sposób. Na początku kilka rzędów ściągacza, następnie prostokąt samych prawych i ostatnia część robiona w okrążeniu, też samymi oczkami prawymi, ze sporym odjęciem oczek. Czapka ma dorobione troczki z włóczki, które pozwalają wiązać ją pod szyją.


niedziela, 3 kwietnia 2016

W wolnym czasie... 15

Sobotni wieczór spędziliśmy z Wymarzonym Mężem oglądając adaptację marvelowskiego komiksu Deadpool
Po obejrzeniu filmu, mam mieszane uczucia. 
Pozytywnie zaskoczyła mnie obecność innych bohaterów znanych z innych serii w filmie. Niejednoznaczność postaci i fabuła też nie jest oczywista. 
Jedynie co mnie lekko odrzuca, to zbytnia jaskrawość krwawych momentów (wole w tej kwestii niedopowiedzenia, pozostawienie czegoś jedynie wyobraźni), których mało nie było. 
Jako miłośniczka Marvela uważam, że nie można go nie obejrzeć, choć do Avengers, moim zdaniem, mu trochę brakuje.