Nie mogę dłużej
zakłamywać rzeczywistości. Jesień łomocze do naszych drzwi. Za oknem szaro,
słychać deszcz bębniący o parapet i zimny wiatr.
Lubię
jesień. Zmienność barw liści na drzewie za oknem, herbaty z miodem i cytryną,
oblekanie się w ciepłe swetry i pledy. Dla mnie jest to jedyna pora roku w
której naturalnie przechodzę na tryb slow i pełną refleksji celebrację
codzienności. Byłaby to moja ulubiona pora roku, gdyby nie szły wraz z nią
miliony infekcji i chorób, które wpadają do naszego domu z niezapowiedzianą
wizytą.
Tym razem
zrobiłam jesienną czapeczkę dla córeczki. Formą zbliżona jest trochę do beretu –
jest luźniejsza w części środkowej, tak by z łatwością zmieściły się kitki i
inne plecionki z włosów.
Na zdjęciu (powyżej) dokładnie widać gdzie dodawałam i odejmowałam oczka.
Starałam się uzyskać efekt „wiatraczka”, co mam nadzieję jest widoczne na zdjęciu (poniżej).
Zrobiłam ją z Baby
Merino Dropsa, podwójną nitką, na pięciu drutach. Wzór wykombinowałam sama
odpowiednio dodając i odejmując oczka. Bardzo szybka i przyjemna praca.
Jedynie dodam troczki
po obu bokach czapeczki. Merino się rozciąga, nie uciska i to dobrze, ale lubi
się ściągać. Tak pozostanie na swoim miejscu. Wykonam je na laleczce
dziewiarskiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz