Oczywiście mowa o szalu Hygge. Robiłam go długo, ale brała się za niego w chwilach radosnych. Robienie go dawało mi tak wielką radość że dawkowałam ją sobie po małym kawałeczku. Jest niesamowitym połączeniem szydełka i hafu. Jak dla mnie genialne. Do tego ten folkowy wzór. Ale wszystko co dobre się kończy a wtedy zaczyna jeszcze lepsze. Teraz mogę otulać się tym cudem i to jest to "jeszcze lepsze". Uwielbiam go.
Szal Hugge Scheepjes:
Miałam problem z wywieszeniem go do wyschnięcia i zablokowania. Ostatecznie tylko go lekko zwilżyłam i naciągnęłam. Nie miałam miejsca żeby rozciągnąć go w całej okazałości. Tutaj wisi na ścinie. Dla kogoś kto lubi gobeliny i makatki sprawdziłby się idealnie:
Niech Moc będzie z Nami😃
Do napisania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz